Person Marcin Rudziński
praca hybrydowa
praca w IT
praca zdalna
13 stycznia 2023
Time 7 minut czytania

W piżamie do klienta kontra w krawacie do biura, czyli kto i dlaczego woli pracować z domu, a kto z biura – dwugłos praktyków 

Person Marcin Rudziński

 - Cześć Joanna! Słyszałaś, wreszcie można wrócić do biura! Stęskniłem się.   

– Cześć Marcin. Naprawdę? Rozumiem, że można się stęsknić za kontaktem z kolegami, ale co fajnego jest w pracy w biurze? 

– No nie mów mi, że ty wolisz siedzieć w domu…! 

– Pewnie, że wolę! Na zdalnym pracuje mi się dużo wygodniej i efektywniej.  

– Kurczę, zupełnie inaczej niż u mnie… Wiesz co, chodźmy na kawę – opowiem ci, czemu tęskniłem za biurem, a ty mi wyjaśnisz, co lubisz w pracy zdalnej.
To może być ciekawe.  

– Super, spróbujmy! 

Marcin, #TeamPracawBiurze 

Potęga networkingu, zasoby firmy na jedno skinienie, równowaga między życiem a pracą 

Po pierwsze, masz rację, że szczególnie stęskniłem się za kontaktem z ludźmi. Ale nie chodzi tylko o samą przyjemność wypicia kawy w fajnym towarzystwie. Kiedy jesteśmy w biurze, kontakty są na zupełnie innym poziomie, niż ma to miejsce podczas pracy zdalnej. Zamiast pisać mail albo łapać kogoś na teamsach czy slacku, wystarczy wychylić się zza monitora i zapytać. W najgorszym przypadku trzeba przejść się do innego pomieszczenia, co wciąż wcale nie zabiera więcej czasu, niż komunikacja elektroniczna. No i przede wszystkim, jakość komunikacji jest o niebo wyższa. W kilku zdaniach można wyjaśnić wątpliwości i dowiedzieć się wszystkiego, co trzeba, podczas gdy cyfrowo wymagałoby to długiej rozmowy na komunikatorze, albo wymiany kilku maili, z których każdy odciąga cię od pracy, którą robisz. Nie mam czasu na takie rzeczy!  

Jako szef działu sprzedaży jestem praktycznie twarzą firmy w kontaktach z klientami. Pracuję wtedy, kiedy oni, spotykam się z nimi, tam, gdzie im jest wygodnie. Słowem, najczęściej mój czas jest zaplanowany z góry i zawiera wiele spotkań, na których powinienem być osobiście – nie dla mnie calle, podczas których mógłbym siedzieć w koszuli założonej do spodni od piżamy. Z kolei biuro oferuje mi rzeczy, których nie mam w domu, całą rozbudowaną infrastrukturę firmy. I mam tu na myśli zarówno potężne łącze z Internetem czy natychmiastowy i bezawaryjny dostęp do wszystkich dysków i aplikacji sieciowych, z którymi pracujemy (bez VPN-ów, dodatkowych autoryzacji itp.), co i rzeczy znacznie bardziej prozaiczne, ale mające często nawet większe znaczenie dla pracy. Ot, choćby duże monitory na biurku, na które nie miałbym miejsca w domu, profesjonalne drukarki drukujące szybko i w najwyższej jakości, czy – jeśli mam wziąć udział w spotkaniu online – świetne systemy telepresence zainstalowane w wygłuszonych, wygodnych salach. Mało? To dodam jeszcze drobiazgi, które potrafią zajść za skórę, kiedy ich nie ma: profesjonalne, ergonomiczne fotele do pracy (w domu nie miałbym gdzie tego postawić) oraz klimatyzacja w upały.  

Jestem szczęśliwym człowiekiem, bo robię to, co lubię – praca daje mi satysfakcję i często zabieram ze sobą do domu ekscytację na myśl o kolejnych wyzwaniach, które na mnie czekają, albo zastanawiam się nad rozwiązaniem pojawiających się problemów. Ale mam też rodzinę, kumpli i hobby, a ogromną zaletą pracy w biurze jest fakt, że się z niej wychodzi. Odłączając się od firmowej sieci i odbijając kartę na wyjściu mam poczucie, że zrobiłem, co było do zrobienia i teraz mogę w pełni zająć się wszystkimi innymi aspektami mojego życia.  

Joanna, #TeamPracaZdalna  

Zarządzanie czasem, praca tak, jak lubię, komunikacja bez straty czasu i… z zapisem 

Czemu lubię pracować z domu? Przede wszystkim, ze względu na czas. Czas, którego nie tracę na dojeżdżanie do biura i powroty z niego – nie da się uniknąć korków, zawsze się gdzieś stoi, więc dzień zaczynał się i kończył frustracją i nerwami. A teraz, proszę bardzo, moja doba stała się nagle dłuższa o dwie godziny, z którymi mogę zrobić, co zechcę: mogę pospać niemal do ostatniej chwili albo wstać wcześniej i być z rodziną lub po prostu podwieźć dziecko do szkoły. Albo popracować, bo kolejna rzecz, którą uwielbiam w pracy zdalnej to możliwość samodzielnego gospodarowania czasem.  

W pracy marketera zawsze wszystko jest na wczoraj i spóźnione.  Bardzo wiele osób, z którymi współpracuję to freelancerzy, copywriterzy, twórcy wideo i graficy, słowem ludzie, którzy zegarek traktują bardzo swobodnie, a kalendarz to coś, o czym łatwo zapominają, nie mogę więc zamknąć się w określonych godzinach i wcisnąć wszystkiego w sztywne ramy. Zdarza się, że dany projekt staje w miejscu, ponieważ czekam na przysłanie (spóźnionego oczywiście) materiału albo na akcept działań, które zaplanowałam. W biurze byłby to dla mnie zmarnowany czas, mogłabym co najwyżej wypić kolejną kawkę w firmowej kuchni, a w domu mogę wtedy zrobić coś innego, chociażby nastawić pranie lub opróżnić zmywarkę. Mówisz, że działając w trybie zdalnym „nigdy nie wychodzi się z pracy”? Cóż, jeśli do odpalenia kampanii zostały dwa dni, a grafik przysyła projekt o 16.45, to i tak musiałabym siedzieć do późna, żeby udało się zdążyć ze wszystkim. Ja patrzę na to inaczej – pracując z domu, elastycznie dopasowuję godziny pracy, obowiązków domowych i odpoczynku. Wychodzę z pracy, kiedy chcę. Wracam, kiedy potrzeba. Być może tym sposobem pracuję niejednokrotnie więcej niż na przysłowiowy etat, ale wybierając taki styl pracy jestem świadoma konsekwencji. 

Poza tym, jak wiesz, duża część mojej pracy polega na współpracy z kolegami z firmy, którzy pracują w różnych zakątkach Polski i o różnych porach. Mnie również zdarza się organizować i koordynować różne tematy marketingowe pracując daleko od domu i tak naprawdę nikt nie zastanawia się wtedy, czy wykonuję swoje obowiązki z biura w Katowicach czy 1000 km od niego.  

Przyznaję, że mieć do dyspozycji firmowe zasoby, włącznie z tak banalnymi, jak miejsce na biurko i fotel, to fajna rzecz. Ale z drugiej strony, wdrażając się do pracy z domu, zdążyłam przygotować sobie naprawdę wygodne i dobrze wyposażone miejsce pracy. Firma zadbała o narzędzia podstawowe – komputer i telefon. Cała reszta jest najbardziej moja. Rzeczy, które lubię, które sprawiają, że w tej przestrzeni czuję się dobrze – tego nie da się osiągnąć w biurze. No i wreszcie, pracuję przy biurku, jeśli mam na to ochotę. A jeśli nie, to fotel lub kanapa w salonie stoją otworem, a leżak na balkonie pozwala odetchnąć świeżym powietrzem podczas planowania kolejnej kampanii czy eventu. Nie do pobicia.  

Lubię cyfrową komunikację, ponieważ dzięki niej jestem w stanie zorganizować nawet trzy spotkania jedno po drugim – każde z ludźmi z innego końca Polski. To by się nigdy nie udało w przypadku spotkań na żywo. W ogóle znacznie łatwiej wykroić trzydzieści minut na calla na teamsach niż co najmniej godzinę – wliczając dojazdy i tym podobne – w „realu”.  

To żadna tajemnica, że dużo łatwiej zarządzać swoim czasem, jeśli część wiadomości czy pytań można zostawić na później, priorytetyzując rzeczy, z którymi się pali. W razie „pożaru” ustawiam odpowiedni status i zabieram się za gaszenie w pełnym skupieniu. Podczas pracy w biurze to znacznie trudniejsze. No i jeszcze jedna rzecz: po tym, co ustalimy na teamsach czy w mailach zostają ślady -dzięki temu możemy uniknąć pomyłek lub wątpliwości. 

Zdaję sobie sprawę, że dylematem niektórych pracodawców może być rozterka pomiędzy „kontrolą” a „zaufaniem” w systemie pracy zdalnej. Ja mam jednak to szczęście, że mój szef wybrał „zaufanie”, wychodząc z założenia, że moja praca będzie wynikała z poczucia odpowiedzialności, a nie z rozliczania czasu i trybu pracy.

Porozmawiajmy

Szukasz bezpiecznych rozwiązań dla swojej firmy?
Skontaktuj się z nami.

Kontakt
image